Na wstępie chciałbym wspomnieć o pewnej ważnej dla mnie książce. Przeczytałem ją po raz pierwszy w dzieciństwie, ale powracałem do niej później wielokrotnie i za każdym razem była doskonałym źródłem nie tylko rozrywki, ale też wielu przemyśleń, a nawet inspiracji. Mam tu na myśli napisane przez Jonathana Swifta w 1726 roku „Podróże do wielu odległych narodów świata, w 4 częściach, opisane przez Lemuela Guliwera, najpierw lekarza okrętowego, później kapitana kilku statków”, nazywane częściej z uwagi na długość oryginalnego tytułu po prostu „Podróżami Guliwera”. Powieść ta jest, przynajmniej moim zdaniem, jedną z najbardziej celnych satyr na ludzką naturę, a jednocześnie stanowi wysmakowaną parodię popularnych – zarówno w czasach współczesnych autorowi, jak i dziś – powieści podróżniczych, a w istocie po prostu fantastycznych.
W rozdziale piątym trzeciej części „Podróży...” bohater powieści po opuszczeniu latającej wyspy Laputy dostaje się do kraju Balnibarbów, gdzie między innymi zwiedza szacowną Akademię tego państwa, opisując m.in. badania jednego z tamtejszych uczonych:
POLECAMY
Pracował on przez lat osiem nad jednym ciekawym projektem wyciągnienia z ogórków promieni słonecznych, żeby je, zamknąwszy w butlach i mocno zatkawszy, użyć na ogrzewanie powietrza latem w dniach chłodnych i niepogodnych. [...] Ale żalił się, że ma dochody małe. […] Dałem mu mały podarunek, gospodarz mój bowiem opatrzył...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań czasopisma "Biologia w Szkole"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- ...i wiele więcej!